poniedziałek, 15 września 2014

ROZDZIAŁ III

,,Przepraszam"


Harry Styles odskoczył od nas z szokiem wymalowanym na twarzy.
-Chyba ma wstrząśnienie- powiedział zatykając usta dłonią.
Popatrzyłam na Horana ze łzami w oczach. Blondyn kucał nadal na de mną, jego twarz była nieodgadniona. Wiedziałam że sytuacja w której się znajdowaliśmy była nie zbyt komfortowa, ani miła. Była wręcz okropna.
- Przepraszam - zapłakałam zawstydzona.
- Nic...nic się nie stało- wyjąkał gwiazdor i odwrócił się w stronę Harrego- Idź po auto. Trzeba zawieść ją do szpitalarozkazał.
Brunet tylko kiwnął głową i zniknął za rogiem.
- Pomogę ci wstać- Niall złapał mnie za biodra i powoli postawił na nogach.
Zakręciło mi się w głowie i ponownie straciłam równowagę. Tym razem zamiast wylądować na zimnym betonie, znalazłam się w objęciach Horana. W tym samym momencie w ciasnej uliczce pojawiło się czarne BMW.
- Szofer Harry Styles do usług- zawołał kierowca.
Niall westchnął i próbował niefortunnie otworzyć tylne drzwi auta. Przeklęłam i wychyliłam się z objęcia niebieskookiego by  nacisnąć na klamkę.
- Dzięki - podziękował speszony.
Nachylił się i próbował włożyć mnie do auta lecz źle wycelował. Powodując że po raz kolejny uderzyłam głową, tym razem o dach samochodu.
-Au!- warknęłam uderzając piosenkarza w plecy - Zostanę przez Ciebie kaleką
Niall skrzywił się od uderzenia i przeprosił za swoje zachowanie.
Po tym jak już rozsiadłam się na tylnych siedzeniach BMW, zapewne któregoś z chłopaków, ruszyliśmy w drogę.
- Tylko nic tam nie obrzygaj- zajęczał Styles 
Spiorunowałam go wzrokiem.
- Mam wam przypominać kto doprowadził mnie do tego stanu- wskazałam na rozcięty łuk brwiowy.
Horan szturchnął przyjaciela w bok.
- Jeszcze raz za to przepraszamy -mruknął
Harry zachichotał.
- Ale przynajmniej poznałaś 2/5 One Direction- posłał mi zawadiacki uśmiech.
Prychnęłam pokazując chłopakowi że ma świra.
- Tak, marzyłam o tym by któryś z was rozciął mi głowę-  fuknęłam oburzona.
Co prawda, pewnie jakaś część mnie skakała z radości że niósł mnie na rękach nie kto inny niż Niall Horan. Aczkolwiek byłam w stanie nie świadomości, a jedyna myśl jaka przechodziła mi przez głowę to ta że nie zdążę wyjść ze szpitala na drugą zmianę do pracy.
Blondyn odwrócił się do mnie ilustrując moją osobę wzrokiem.
- A tak w ogóle to jak ci na imię?- spytał po chwili.
- Kelly- odpowiedziałam lakonicznie
Po chwili milczenia znaleźliśmy się pod szpitalem. Nasz kierowca zaparkował tuż przed samym wejściem.
- Dzięki za podwózkę- otworzyłam drzwi - Nie miło było was poznać, aczkolwiek jestem waszą fanką...-przerwałam- Tak czy inaczej, żegnajcie.
Wyszłam z auta zanim któryś z moich idoli zdążył coś powiedzieć. Ruszyłam chwiejnym krokiem w stronę budynku.
- Kelly!- usłyszałam za sobą- Poczekaj, zostanę z Tobą. Chce tylko się upewnić czy wszystko będzie dobrze- Horan przeczesał swoje blond włosy.
Wzruszyłam ramionami.
- Skoro tego pragniesz- posłałam mu zawadiackie spojrzenie.
Wchodząc do szpitala usłyszałam za sobą westchnienie ulgi i rozmowę chłopaków.
- Hazza, idziesz?
- Czuje że będziemy mieć przez to wielkie kłopoty, oczywiście że idę- zachichotał.
___________________________
Witajcie!
Przepraszam za utrudnienia, po prostu Google + to zło. Nie mam też nic na swoje usprawiedliwienie. Byłam głupia, nie "skapnęłam" się wcześniej że nie możecie komentować.
Ale teraz możecie KOMENTOWAĆ i ZAPRASZAM WAS SERDECZNIE DO TEGO.
Pozdrawiam.

ROZDZIAŁ II

                                            ,,Nic mi nie jest kretynie"


Moje życie? To jedne pasmo nużących zdarzeń. Codzienna pobudka o 6.00, bieg na przystanek, ciężka harówka w pracy, namolny szef, krytykujący klienci, powrót do domu, sen. Życie pełne przygód i niebezpieczeństwa. Po prostu moja ziemska wędrówka, tryskająca pasją i wigorem.
Jestem młoda i powinnam szaleć teraz w klubach, robić durnowate rzeczy ze znajomymi. Mogę niestety tylko o tym pomarzyć. Los mnie nie oszczędza, trudne dzieciństwo, traumy, śmierć rodziców. Co prawda nie troszczyli się o mnie, ale nie zmienia to moich uczuć do nich. Rodzice to rodzice.
- Kelly, Kelly!- usłyszałam donośny krzyk.
Otworzyłam szybko oczy rozglądając się po kuchni. Na przeciwko mnie stała rudowłosa Bebe.
- Czego?- spytałam
Bebe Wesley popatrzyła na mnie z ukosa.
 Wygląd Bebe charakterystyczny jest dla dziewczyn z playboya. Duże, zielone oczy, zgrabne ciało, duże piersi i wypukłe usta. Było to dość mylące. Kelnerka jest feministką, a jej wygląd przyciąga wiele męskich spojrzeń. Nie było by w tym nic złego gdyby nie propozycje typu : Maleńka za jedną noc z Tobą oddam ci cały majątek.
- Co ty do cholery robisz?- zdziwiła się.
- Medytuję- odpowiedziałam podnosząc się z ziemi.
Rudowłosa skarciła mnie wzrokiem.
- W pracy?
- Aha- zamruczałam lakonicznie wywołując śmiech u koleżanki.
- Mamy wielką kolejkę. Directioners przyszły i domagają się jedzenia- ogłosiła wręczając mi zamówienia.
Pokazałam jej kciuk w górze.
- To nie jest Nandos- zdziwiłam się- Nie powinny czatować na chłopaków w ich ulubionej knajpie?
Zielonooka wzruszyła ramionami.
- Skąd mam wiedzieć? Nie obchodzi mnie to One Direction.
Zasmuciłam się. Ja tam lubię tych chłopaków. Gdybym miała tylko pieniądze stałabym pod sceną dzisiejszego koncertu i radośnie piszczała próbując dotknąć koniuszek ich buta.
Szybko uporałam się z zamówieniem. Po czym wybił mój czas na przerwę.
Wyszłam drzwiami przeznaczonymi dla obsługi, zabierając ze sobą potężnego hamburgera.
Znalazłam się w ciasnawej uliczce pomiędzy budynkiem naszej restauracji, a jakimś studiem nagraniowym. Oparłam się o mur i zaczęłam zajadać się posiłkiem. Jako że jestem nie ogarniętym dzieckiem, po trzecim gryzie mój posiłek znalazł się na podłodze.
-Cholera!Jakim cudem cie upuściłam?- warknęłam zdenerwowana w stronę rozpaćkanej plamy.
Zaczęłam powoli zbierać jedzenie które wylądowało pod drzwiami studia.
Nagle usłyszałam huk, a przez moją głową przeleciał przeszywający ból.
- Co jest?- usłyszałam czyjś głos
- O cholera- odezwała się jakaś druga osoba.
Przeniosłam wzrok na swych oprawców.
- Nic ci nie jest? Bardzo przepraszam- zaczęła się tłumaczyć niewyraźna plama.
Zamknęłam oczy, a gdy z powrotem podniosłam powieki zauważyłam pochylonych w moją stronę Nialla Horana i Harrego Stylesa.
- Nic ci nie jest? Chyba rozciąłem ci głowę- powtórzył ze skruchą blondyn przykucając obok.
Odezwij się! Ten idiota powalił cie na ziemie!
- Nic mi nie jest krety...- niedane było mi dokończyć. Gdyż do gardła podeszła mi żółć powodując że kilka kęsów hamburgera wydostało się z powrotem z żołądka. Niestety zwymiotowałam na przerażonego gwiazdora...

ROZDZIAŁ I

 Witajcie! Rozdział krótki, wiem. To taki wstęp do opowiadania  więc nie jest on szczególnie długi.
   Mam nadzieję że się spodoba i ze pozostawicie po sobie komentarz :) Zapraszam do czytania!



***

    Przemierzałam puste ulice Londynu. Deszcz całkowicie zmoczył mi już włosy i ubrania przez co wyglądałam jak jak bezdomna. Nie przeszkadzało mi to gdyż w podejrzanej uliczce byłam tylko ja i kilka kotów poszukujących jedzenia.
 Lubiłam gdy deszcz skapywał mi na twarz, ochładzając mnie i pozwalając odfrunąć gdzieś w obłoki. Skoczyłam w kałużę przemaczając już całkowicie moja kochane trampki.
        Przeszłam jeszcze kawałek po czym wspięłam się po bramie, przeskakując na drugą stronę. Do domu z pracy dzieliły mnie dwie godziny, tydzień zajęło mi obmyślenie jakiegoś skrótu który pozwoliłby mi na dotarcie do celu w krótszym zakresie czasowym.
Niezauważalnie przebiegłam przez prywatną posiadłość jakiejś lady Wielkie Cyce, wyszłam na główną ulicę przez jej altanę i ruszyłam wprost do swojego budynku. Wdrapałam się po drabinie przeciwpożarowej i tuż przed oknem do swojej sypialni przykucnęłam i spojrzałam na spochmurniałe nocne niebo. Skrzywiłam się uświadamiając sobie jak jeszcze niedawno temu o tej samej porze roku siedziałam przy ognisku w Polsce i liczyłam gwiazdy. Brakowało mi tamtego życia. Rodzina, luksus, przyjaciele, zabawa, wszystko to straciłam.
       Poczułam jak samotna łza spływa po moim policzku, zacisnęłam mocno oczy próbując zamazać w moim umyśle te felerne wydarzenia które zmieniły mnie i moją  przyszłość. Jednak moje starania poszły na marne. Wszystko wróciło. Śmierć rodziców, spadek przepisany na mojego brata, trafienie do domu dziecka, odwrócenie się przyjaciół, wyrzucenie na bruk. Zostałam tylko sama, 18 letnia ja która nie miała się gdzie podziać.
W końcu postanowiłam wyjechać, zmienić swój los i na nowa być szczęśliwą.